Obudziłem się w środku nocy, gdy jeszcze niebo było czarne i pokryte chmurami przez które lekko prześwitywał księżyc. Byłem cały zalany potem, dzieję się tak co noc, nigdy nie wiem czemu, koszmar który przeżywam noc w noc, zawsze urywa się w najważniejszym momencie... Poszedłem do łazienki opłukać twarz, wycierając ją przejrzałem się w lustrze, nadal na moich skroniach pulsowały żyły, rzuciłem ręcznik, narzuciłem na goły tors jakąś pierwszą lepszą bluzę, ubrałem dresy i maxy. Wybiegłem z mieszkania, rodzice i tak pewnie nie zauważą, w końcu nasz apartament ma trzy poziomy. Dalej biegnąc po schodach i po ulicy, nie zastanawiałem się co robię, biegłem przed siebie, wiedziałem że mogę dotrzeć do tylko jednego celu...
...Byłem na miejscu, popatrzałem na budynek, okna w jej pokoju były oświecone, szybko wstukałem kod we frontowych drzwiach bloku, wbiegłem po schodach, nacisnąłem przycisk na windę, po chwili przyjechała, wsiadłem i wybrałem trzynaste. 1,2,3,4,5,6,7,8,9,10,11,12,13 w końcu, szybko pobiegłem pod jej drzwi i zapukałem. Otworzyła, zmierzyła mnie wzorkiem, po czym łzy zaczęły mi napływać do oczu, nie mogłem tego powstrzymać, rozpłakałem się, choć nie powinienem, jak ja teraz wyglądam w jej oczach? A ona strzeliła mi płaskiego na twarz, po czym mocno przytuliła. Nawet nie musiałem jej tłumaczyć o co chodzi, ona doskonale wiedziała. Zawsze taka była, ale była jedyną osobą której mogłem zaufać, może nie tyle co mogłem, bo było dużo innych osób jak rodzice, siostra, kuzyni którzy są dla mnie niczym bracia, ludzie z ekipy mogę im zaufać, wiem o tym ale nie potrafię, potrafię tylko JEJ. Bez słowa wciągnęła mnie do swojego pokoju i rzuciła na łóżko, po czym zgasiła światło i położyła się obok mnie a ja wtuliłem się w nią i zasnąłem zalany łzami, zawsze tak robiliśmy. Obudziłem się około piątej, słońce zaczęło leniwie wschodzić na niebo, dopiero teraz dostrzegłem że ona miała na sobie jedynie cienki podkoszulek i majtki, nigdy nas to nie ruszało bo widzieliśmy się nago, w końcu przyjaźniliśmy się od zawsze, ale od jakiegoś czasu coraz bardziej zauważam jaka ona jest piękna, jej długie jędrne nogi, płaski i smukły brzuch, idealna sylwetka, pełne usta, duże niebieskie oczy. Tak to Jules . Chyba coś do niej czuje, to znaczy tak mi się wydaje, ale pewny nie jestem. Nawet gdybym coś czuł, to i tak nie chce nic zrobić, nie mogę zrujnować naszej przyjaźni, a poza tym ona ma chłopaka. Musze się otrząsnąć. Przewróciłem się na plecy. Sekundę potem Jules się obudziła i odwróciła w moją stronę. - Już wszystko dobrze? - zapytała
- Tak, chyba tak. - To idziemy dzisiaj do szkoły, czy obijamy się u mnie do 18 po czym jedziemy do ciebie i na imprezke? - Stanowczo wole tą drugą opcje. - Odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. - I tak ma być! To idziemy dalej spać co nie? -Co, a tak. - Odpowiedziałem zamyślony i ściągnąłem bluzę w której zasnąłem. Gdy już leżałem wygodnie Jules przysunęła się do mnie i wtuliła w mój tors. -Obejmij mnie, proszę. - Dodała po chwili. Tak też zrobiłem, miałem trudności z zaśnięciem jednak w końcu mi się udało. Obudziłem się o jakiejś 13, promienie słońca raziły mnie w oczy gdy się podparłem, gdy w końcu normalnie wszystko widziałem zauważyłem że Jules leży tuż obok mnie, podparta jedną ręką, a drugą zatacza koła na moich tatuażach. - Ej mam pomysł, może byśmy tak zrobili sobie tatuaż wiecznej przyjaźni, świetny pomysł prawda? - zaskoczyła mnie tym, w sumie to by była pieczęć naszej relacji. - Ale tak z tobą - zażartowałem - Nie no zgoda, zawsze i wiecznie.
- Jest, a teraz marsz pod prysznic! - No już Idę spokojnie, nie ma twoich rodziców? -Niema, pojechali gdzieś coś nadzorować, wrócą za tydzień. A co? - Może mógłbym zatrzymać się u Ciebie przez ten tydzień, co ty na to? - Po co się jeszcze pytasz, coś czuje że będzie zajebiście, ale idz się w końcu umyć, śmierdzisz hahah -Sama śmierdzisz, wiesz że nie mam bokserek na zmianę? - To nie ubieraj ich jak nie masz. - No jak chcesz, ale nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć. Poszedłem pod prysznic, ciepły strumień wody spływały po moich plecach, zatonąłem w myślach, uświadomiłem właśnie sobie, że na prawdę ją kocham, ale nie mogę jej tego powiedzieć. Gdy już wszystko rozkminiłem, przynajmniej miałem taką nadzieje, wyszedłem spod prysznica i zobaczyłem niebieskooką stojącą w progu, szybko przewiązałem ręcznik w pasie i trochę do niej podszedłem. - Nie musisz się tak zasłaniać, nie masz tam niczego czego bym wcześniej nie widziała. - No ale wiesz, to z przyzwyczajenia. - Taa, ale powiem ci że urosłeś, bice ci urosły i w ogóle. - To przez trenningi.
- Nie sądzę żeby to wszystko było przez trenningi. - Skierowała wzrok poniżej mojego pasa. Zarumieniłem się. Krzątając się po mieszkaniu cały czas w ręczniku zauważyłem że Jules mnie obserwuje. O dziwo zrobiło mi się bardzo hymm jak by to ująć przyjemnie, miło, pewnie, nie wiem jak to nazwać ani jak to wyrazić, ale to było zajebiste uczucie. - Te ruszaj szybciej tą dupę. - Nie pospieszaj mnie, proszę. - Powiedziałem z aroganckim uśmiechem na twarzy. Szybko założyłem dresy i buty. - Możemy już wychodzić. -W końcu. - Dodała znudzonym głosem, zeszliśmy do samochodu i pojechaliśmy...
________________________________________________________________
Pytajcie o co chcecie w komentach, spróbuje na wszystko odpowiedzieć. Jeżeli opo wam się podoba, dodawajcie na swoje blogi linka. Dzięki i miłego dnia.
środa, 11 grudnia 2013
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Prolog
Pewnego dnia, późnym popołudniem, postanowiłem ze napisze osobie. Nazywam się Oliver, Oliver Norwood, mam 17 lat, mieszkam w Nowym Orleanie, akurat pada deszcz, jest tak zimno wietrznie i przygnębiająco, kocham to uczucie, odnajduje się w nim, właściwie jest tą jedną z tych rzeczy dla których chce żyć, oczywiście znajdą się też inne, ale czy nie piękne gdy przechadzasz się francuską dzielnicą podczas lekkiego deszczu, gdy kolorowe światła odbijają się od kałuż na ulicy, idziesz, mijasz setki ludzi, w powietrzu unosi się zapach kawy i papierosów, pochłaniasz to wszystko myśląc o niczym ważnym, po prostu cieszysz się tym wszystkim. Piękne prawda? Ale wracając, jaką jestem osobą? Jestem, a może raczej byłem sobą, nigdy nie grałem nikogo innego, ale teraz, teraz mam wrażenie że udaje całkiem inną osobę, to tak jak bym był aktorem w swoim własnym życiu, wiem że chciałbym powrócić do tego kim byłem, ale nie jestem pewien czy mi się uda, czasem nawet nie mam ochoty próbować, straciłem wiarę w siebie, może jeszcze uda mi się powrócić do tego co było, może spróbuje, ale na pewno nie sam z siebie, ktoś musi mi pomóc. Kiedyś bym pewnie powiedział ze zrobię wszystko sam, ze jestem zajebisty i wszystko mi się udaje. Ludzie z mojego otoczenia nadal nie zauważyli ze jestem zupełnie inny, tak jak by wszystko było pięknie i kolorowo, może to i dobrze że nie wiedzą, dobrze że umiem to ukryć. No ale cóż będę czekać, a wy poznacie historię mojego życia...
Subskrybuj:
Posty (Atom)